Geoblog.pl    Bilbo    Podróże    Valencia i Cuenca    SOBOTA – pół dnia z Christiną i pół z Miguelem i Nastią
Zwiń mapę
2010
25
wrz

SOBOTA – pół dnia z Christiną i pół z Miguelem i Nastią

 
Hiszpania
Hiszpania, Valencia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 398 km
 
CHRISTINA

Christina to fajna babka. Bardzo się cieszę, że trafiłam na nią pierwszego wieczora. Dziś już wyjeżdża, cóż więc było lepszego jak spędzić kilka godzin razem. Jest co najmniej 5 lat ode mnie młodsza, jest bardzo konkretna, sądzę, że pracowita, zdeterminowana zawodowo. Niedawno skończyła studia (biznes), pisała pracę magisterską o rynku nieruchomości (o proszę, to tak jak ja, tylko że ja to takie pitu pitu, a ona jakieś wyliczenia ryzyka, ekonometryczne cuda nie widy na podstawie konkretnych bankowych przypadków). Mówi doskonale po brytyjsku, bez niemieckiego akcentu, studiowała 3 lata w Dublinie i Cambridge. Wie czego chce, startuje w konsultingu, jest gotowana na podróżowanie z miejsca na miejsce i życie na walizkach. Na pewno nie chce być na stałe w Niemczech, choć w tej chwili zacznie pracę Duisburgu (albo w Duseldorf, kurcze zawsze mi sie te miasta myla), bo uwaza, ze w Niemczech podchodzi sie bardzo profesjonalnie do mlodych pracownikow i wlasnie tu sie najwiecej na poczatek nauczy. Mogla w Hamburgu, ale tam nigdy slonce nie wychodzi zza chmur. Jej tata jest naukowcem, fizykiem (no prosze :) i do tego Bulgarem, ma wiec babcie w Bulgarii i tam jezdzi na miesieczne wakacje. No i co jeszcze... zgrabna krotka fryzurka, waskie usta, sam konkret. Ale przy tym wszystkim interesuje sie sztuka, raduje ja krecenie sie po Mercado Central, wsuwanie orzeszkow ziemnych, wspolne ogladanie kolorowych hiszpanskich magazynow i komentowanie urody pilkarzy i urody (lub jej braku) u ich dziewczyn (opracowalysmy model zony pilkarza brytyjskiego, hiszpanskiego i niemieckiego, ja niestety nie znam sie na gustach polskich pilkarzy). Moglysmy podyskutowac o wielu rzeczach.

Znowu spotkanie na pobliskim Plaza de Tossal. Upał ogromny.
W Walencji jest zatrzęsienie wszystkiego, również muzeów, więc nie wiedziałyśmy na co się zdecydować, a ponieważ czas naglił i w niektóre miejsca daleko, więc poszłyśmy wg zasady co się nawinie. Trafiłyśmy na muzeum Corpus, znajdujące się blisko na starówce (chodzi o czerwcowe święto Corpus Christi). No niestety te olbrzymie lale i maski i wozy do urządzania procesji mnie nie przekonują.
Potem na chwilę się rozstałyśmy, ja obejrzałam Plaza de la Virgen (plac na tyłach katedry, jeden z głównych z fontanną Neptuna – Neptun tym razem sobie leży goły i wyluzowany). Zaglądnęłam też do katedry, sprzątaczka ukradkiem wpuszczała co bardziej zdeterminowanych do kaplicy z Santo Caliz (potem wyjasnie), ktora generalnie byla w tej chwili zamknieta. Przyjde tu jutro.

Potem a la playa. Pogadalysmy sobie znowu (m.in. o typie urody poszukiwanej przez ww. pilkarzy), skorzystalysmy z kapieli i... zostawilam Christine na plazy. Ja bylam za godzine umowiona z Miguelem i Nastia, a ona zostala jeszcze troche na plazy, by zaraz potem jechac na lotnisko.


POŻEGNANIA – REFLEKSJE

Tak dziwnie sie robi, gdy ktos z kim spedzasz bardzo mile, beztroskie chwile nagle staje sie w kilka zaledwie minut kims z twojej przeszlosci... Wraz z machaniem Christinie lezacej na plazy terazniejszosc zmieniala sie dla mnie w przeszlosc. Jeszcze przed 30stoma sekundami rozmawialysmy, a teraz moze juz jej wiecej nie zobacze. Dziwne uczucie. Niby codziennosc, coz w tym dziwnego, a jednak nie do wiary. Coś jest dobre, ale już NIE JEST. Czy przez to traci wartość? Nie, bo to dobre wspomnienie. Ale już tylko wspomnienie.... Tyle razy to przerabialam w zyciu, kazdy wyjazd poczawszy od Sarbinowa niesie podobne wrazenia.
Wspaniale jest jednak to, ze tacy ludzie spadaja z nieba. Jeszcze kilka dni temu nie przypuszczalam, ze tak milo spedze czas. A witajac sie z Christina w czwartek wieczor, nie przypuszczalam, ze bedzie mi sie nawet chcialo tyle do kogos mowic i tyle sluchac z przyjemnoscia. Bo jednak poznawanie ludzi (choc nieraz ciekawe) a zwlaszcza dawanie sie poznac wydaje mi sie czasem taka dluga i zmudna droga, ze niekoniecznie i nie zawsze miewam ochote stawac na samym jej poczatku.


MIGUEL i NASTIA

Miguel jest kolega Jarka (kuzyna) z czasow Minneapolis. Bardzo mily czlowiek. Zona - Rosjanka. Maja synka Andrieja, ktory nigdy nie chce isc za reke i bardzo czesto ucieka rodzicom. Zawsze gdy nie idzie za reke. Wiec ciezko bywa - krok w przod i 10 w tyl. Jest tez bardzo zabawny, bo wydaje sie rozumiec rozne zarty i rzeczy, ktore rodzice mowia na opak i wtedy oczka mu sie zwezaja i sie usmiecha jakby rozumial, ze to taki dowcip. Ma dosc slowianska urode wiec wszyscy wkolo sie nim zachwycaja, zwlaszcza gdy zweza oczka i sie wstydliwie ale bardzo szeroko usmiecha.

Przeszlismy sie po ulicach centrum. Tego nigdy za wiele, nadal nie lapie co gdzie jest. Wstapilismy na sok do zumerii (zumo=sok). Bylo chyba ze 100 roznych kompozycji smakowych do wyboru. Przeszlismy na druga strone ogrodow Turii (czy pisalam juz, ze Jardines del Turia, czyli ogromny park ciagnie sie przez cala Walencje w wysuszonym korycie rzeki, ktora zostala skierowana na inny tor?) i przeszlismy po parku Viveros (jesli dobrze zrozumialam). Poniewaz ich synek troche chorowal, musielismy wstapic do ich domu po lekarstwa, a potem poszlismy wszyscy (czyli z synkiem) juz po 22iej na tapas do pobliskiego baru. Wsuwalismy calamares a la romana (czyli podsmazane w panierce), krewetki w czosnkowej oliwie, patatas bravas i jeszcze jakies osmiorniczki w panierce.

Mój spokój burzy niestety wiadomość o strajku generalnym w Hiszpanii, którego datę wyznaczono na 29ty września. Czyli dokładnie dzień mojego wylotu...


OBSERWACJE HOSTELOWE

wracam zawsze do spokojnego pokoju. Zdziwilo mnie to wielce, ale hostel, przynajmniej poza recepcja, nie jest miejscem gdzie sie baluje. Ludzie tu przychodza, zeby odpoczac, czyli ku mojemu zdziwieniu czesciej musialam sie starac, zeby kogos nie obudzic niz zeby zasnac. Niektorzy bywaja tu przez jedna noc, niektorzy to przyjezdni studenci z Erasmusa szukajacy mieszkania na najblizszy semestr. W pokoju glownie nocuja i skladuja rzeczy (czyli tak jak ja) a przez dzien, tu nie ma zywej duszy. W nocy natomiast wiekszosc dusz glownie spi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Bilbo
Hania
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 0 komentarzy0 19 zdjęć19 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.09.2010 - 03.10.2010