Geoblog.pl    Bilbo    Podróże    Valencia i Cuenca    Piatek – dzień w Walencji z Christiną
Zwiń mapę
2010
24
wrz

Piatek – dzień w Walencji z Christiną

 
Hiszpania
Hiszpania, Valencia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 378 km
 
ZWIEDZANIE WALENCJI Z CHRISTINĄ

BRAMY MIEJSKIE
W tym miejscu co wczoraj (Plaza de Tossal) umówiłam się z Christiną o 10 na spotkanie i wspólne pooglądanie Walencji. Najpierw postanowiłyśmy wejść na jedną z wieży strażniczych na obrzeżach dawnej Walencji, czyli obecnie dwa kroki od miejsca spotkania - Torres de Quart. Wydaje się, że niby nisko, ale widać z niej całą Walencję, a na płn-wschód – pasma górskie. Załączam widok z bram miasta.

MERCADO CENTRAL
Potem zaliczyłyśmy niezwykły Mercado Central. Jest to chyba jeden z większych zakrytych targów w Europie. Wszędzie piękna świeża żywność. 900 stoisk, miliony łypiących ryb, rakow i innych skorupiakow (na nie trafiłyśmy na początku) oraz całe mnóstwo owoców, warzyw, serów, szynek serrano, a także orzeszków, przypraw, no i oliwek. Po grzyba bylam wczoraj w supermarkecie, tu jest wszystko swieze, na wage, nie paczkowane, trzy razy lepsze. [foto]

LONJA DE LA SEDA – dawna GIEŁDA JEDWABIU
Jest to piekna, gotycka budowla świecka. [foto]. Przestronna, prosta ale elegancka. Jest jedna sala z kutymi żyrandolami i wysokimi kolumnami wyżłobionymi tak, że przypomina to lekko opadające chusty jedwabne i są mniejsze komnaty, w których niegdyś zasiadały jakieś trybunały handlowe zapewne. Wokół głównej sali biegną napisy jak byc dobrym (handlarzem). Jest też dziedziniec z zacienionym ogrodem. Tak sobie myślę, przebywając w tych kamiennych murach, że jest w nich przyjemnie (zwłaszcza w taki upał) i że tu można było żyć w XII czy XV wieku! podczas, gdy myśląc o wiekach średnich w kamiennych zamkach Anglii czy Polski jakoś tak niechętnie sobie wyobrażam życie bez kaloryferów... :)

Potem zaliczyłyśmy churros con chocolate (po wal. xurros), czyli takie balaski z ciasta smażonego w głębokim oleju, które się zanurza w gorącej pitnej czekoladzie. Coś dla łasuchów. Przy okazji przeglądnęłam z Christiną gazetkę z najnowszymi tytułami filmowymi tej jesieni i już wiem co chcę zobaczyć. Wspominając różne filmy, okazało się, że i tu mamy wspólne tematy.


PLAŻA

nie mogło zabraknąć i plaży. Nie da się tam dojść raz dwa z centrym, zdecydowanie trzeba dojechać, Walencja jest strasznie rozległa. A dzielnice pod plażą przypominają dziki zachód, albo przynajmniej Meksyk (tzn. ten z moich wyobrażeń, bo w rzeczywistości nie byłam :-P ) – a więc jednopiętrowe domki, w dość pastelowych kolorach, ale mocno przykurzone i szerokie ulice.
Plaża – dla mnie bomba. Szeroka, z miałkim piaskiem, a ludzi tyle co nic. Korzystajac z tego, ze mialam towarzystwo nawet sie wykapalam. Morze cieple. I wspaniale bylo skakac po falach. Na brzuch! :)))


PAELLA

Skoczylam na krotko do hostelu, Christina poszla zrobic male zakupy, gdyz za kilka dni zaczyna prace i znalazla tu ladne ciuchy, zeby sie formalnie odziac. Potem umowilysmy sie na reklamowana w moim hostelu paella cooking class i „zalatwilam” jej miejscowke. W Backpacker’s Home, bratnim hostelu nieopodal o godzinie 19 niejaki Pablo opowiadal zebranym jak sie robi paelle. Ja trafilam oczywiscie dopiero na 19.40 wiec mialam lekcje prywatna juz gdy miesko skwierczalo na patelni (paelli o średnicy 70 cm). Dowiedzialam sie wielu sekretow, np. ze aby wyciagnac z miesa jak najwiecej smaku do rosolu, w ktorym gotujemy ryz nalezy je NAJPIERW posolic. Albo, ze w paelli nie mieszamy ryzu. A, i to, ze paella valenciana to paella miesna, a na polnocy (w Tarragonie) robi sie z owocami morza (=paella de mariscos), a w Alicante mieszana (mixta).

W ogloszeniu bylo, ze „jezeli nie bedzie to najlepsza paella w Twoim zyciu, to zwracamy pieniadze” – i mieli racje. Wyszła przepyszna, facet robi paelle od 20 lat, ryz byl w sam raz, mieso miekkie, smak zrownowazony. Genialna. A do tego towarzystwo backpackersow z roznych okolic – np. z okolicy australijskiej (ci to biora wakacje pol roku i zaliczaja wszystkie miasta w Europie, np. spokojna Jennifer z Australii, ktora pracuje w szpitalu dla chorych psychicznie).

Potem jeszcze pochodziłyśmy trochę po starym centrum i wróciłyśmy do swoich hosteli. Mnie na dole w recepcji powitała rozwrzeszczana grupa francuzow grajacych w mafie


PRZEPIS na paelle z sekretami:

nazwa pochodzi od nazwy patelni. Patelnia to „sarten”, albo wlasnie „paella”.
na patelnie wrzucamy:
oliwe + sol
(sol wyciaga smak z miesa, zeby na tym smaku zrobic rosol, zwykle soli sie mieso na koncu zeby nie stwardnialo, ale w tym przypadku no fear, bo i tak bedzie sie dlugo gotowalo i skruszeje, mozna ew. posolic mieso zamiast wsypywac na oliwe, i oczywiscie lepiej za malo niz za duzo)
mieso – w paella valenciana jest to kurczak, królik i kaczka, czyli to co mamy na gospodarstwie
potem
karczochy (wczesniej dla swiezosci trzymane w wodzie z pietruszka - zachowuja swiezosc, ale nie lapia smaku cytryny, jak to w przypadku skrapiania cytryna)
po 4 min wyjac karczochy, chodzi o to, ze karczochy nie moga zostac bo by zdominowaly smak paelli, a chodzi o rownowage smakow, dodamy je na koncu
dodac zielona fasolke, plaska - 5 min
dojrzale starte pomidory z rozdrobnionym czosnkiem (bardzo umiarkowanie z tym czosnkiem, 1 zabek na 10 osob) - pomidory podobno oczyszczaja smak (kwas kontra sol, czy cos w tym guscie)
slodka papryka, ale krotko, zeby nie przypalic, bo zrobi sie gorzka
dodac wode - 2 razy tyle co planujemy ryzu (np. 1 kg - 2 litry), przy czym jest to proporcja dla twardej (?) wody gdzie jest duzo wapnia, a w Madrycie byloby to 3l
biala fasola
po zagotowaniu zmierzyc poziom wody
dodac zimna wode x 2 (dzieki temu kruszeje mieso)
po 30 min dodac szafran lub colorante
i po 45 min- 1 godz. gdy poziom wroci do tego z momentu mierzenia dodac ryz
ryz potrzebuje ok 18 minut, mozna go mieszac przez pierwsze 3-4 minuty, zeby wyrownac i wymieszac z innymi skladnikami, potem nie, zostaje warstwa ok 1,5-2 cm, ktora rownomiernie sie grzeje
na ostatnie 10 minut dodaje sie rozmaryn (kladzie sie na wierzch galazki) i karczochy.

nalezy liczyc ok 100 g ryzu na osobe
ale patelnie 10 os stosowac na 6 osob.


WRAZENIA

Dobrze zobaczyc ludzi z roznych grup wiekowych (w przeciwienstwie do Cuenki, nie ma tu tylko studentow, sa tez trzydziesto-, czterdziesto- i sześćdziesięciolatkowie).

Moj hostel ma kilka sensownych rozwiazan - papier toaletowy estetycznie ciagniony, kuchnia, prysznice z przedsionkiem, w ktorym mozna zostawic rzeczy, papierowe reczniki wszedzie (nie musisz brac recznika, tylko pod prysznic), ale masakra z kartami do pokoju. Jesli chcesz podlubac w zebie przed lustrem, idac do lazienki musisz pamietac, zeby zawsze wziac klucz. Wobec powyzszego priorytetu fajnie, ze nie trzeba juz pamietac o reczniku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Bilbo
Hania
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 0 komentarzy0 19 zdjęć19 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.09.2010 - 03.10.2010