Rano zmieniam pokoj, poniewaz przedluzylam pobyt, a moj pokoik o ceglasto-czerwonych scianach byl juz zajety na nastepna noc.
Teraz mam pokoj 2 osobowy na poddaszu. Nie jest zle, choc taki troche przetracony ten pokoj. Wszystko zdaje sie troche popsute i opuszczone.
KULTURA
Dzis jest pierwszy dzien, kiedy zaczynaja otwierac muzea, katedre itd po wielkiej fiescie ostatnich dni. Trudno sie dziwic, ze to wszystko zamykali, bo syf wokolo jest straszny i nie dziwi to specjalnie biorac pod uwage ilosc glosnej muzyki, goniace byki, hordy pijacej mlodziezy, lepki od wina chodnik i stosy smieci po kanapkach z jamonem i pieczonych ziemniakach. Starowka jest dzis spryskiwana jakims odkarzaczem, i splukiwana, przy czym to co jest splukiwane i leje sie w dol po schodach pachnie bardzo silnie moczem :) z wczorajszej nocy…
Aha, mialam pisac o kulturze. Bo wlasnie otworzyli i dzis zaliczylam to co kazdy turysta powinien zaliczyc – czyli katedre, jakos bardzo na nia narzekaja w przewodnikach. Jest rzeczywiscie w wielu stylach, byla przebudowywana i tyle. Datuje sie na ok. 1200, a ma czesc witrazy z XX w. Púlpito to ambona, a daszek nad ambona sluzy do czynienia glosu kaplana donosniejszym. Tego nie wiedzialam. Dowiedzialam sie tez ze ta rekonkwista Cuenci odbyla sie w 1177 przez Alfonso VIII wlasnie w swieto swietego Mateo.
Katedra ma ladny dziedziec z fontanna, chodzi sie w cieniu, a widok na sloneczne patio jest przyjemny i wrecz radosny.
Poza tym odwiedzilam Muzeum Sztuki Abstrakcyjnej, mieszczace sie domach zwisajacych ze skal (casas colgadas). Ktoregos dnia pewnie odpadna, ale dzis szczesliwie weszlam i wyszlam. Imponujace rozmiary, jak na tak niepozorne kamienice (wydaje sie, ze beda 2 sale, a jest ze 30), troche obrazow i rzezb Chillidy, Tapiesa i innych, ktorych nazwisk nie pamietam.
NUDA
Jest ciekawie, ale przez to ze nie ma z kim to troche nudno. Troche ciezko samemu ciagle wyszukiwac atrakcji, a biorac pod uwage, ze tylko dla mnie cos z niej wyniknie, to czasem az chce sie zostac w lozku...
OBIAD
Dzis chcialam zaszalec, ale tez wielce glodna bylam wiec nie moglam pochopnie wybrac samych szalonych dan, bo mogloby sie skonczyc na glodno. Skonczylo sie na jakichs chyba kalmarach (to byla dziwna nazwa, cos jak ogon kalmara) poprzedzonych dla zabezpieczenia pelnego brzucha najzwyklejszym makaronem, bardzo dobrym z sosem pomidorowym i kielbaska. Potem wjechalo cos gumiastego w panierce, a wiec to co lubie, czyli wyszlam najedzona. Pani z Posada San Julian, gdzie zjadlam, zwrocila mi jeszcze 1 euro, costam mowila dlaczego mniej, ale nie rozumialam, bo mam dzis wyraznie kryzys zarowno rozumienia jak i mowienia.
Po obiedze - krotka drzemka
WYCIECZKA
ok. 18 udalam sie na wycieczke. Wzdluz koryta rzeki Huecar, po 5 km w kazda strone. Ladne widoki, zapach sosnowy, a zmeczenie robi dobrze na glowe. Moze po kolacji udam sie na mecz, bo znowu gra Atletico de Madrid...
jutro pakowanie i do Walencji.
PS. Zdjec nie mam sily zamieszczac, to zbyt czaso i sprzetochlonne przedsiewziecie, trzeba sie babrac z kablami, a internet w dodatku wolno je laduje.
Ciao!